O stu strun cytrę nastroiwszy smutną,
Pójdę, ach, pójdę, z żałobą okrutną,
Worem okryty, gdzie podziemne gruby
Bez dusz ciał ludzkich mieszkają pałuby,
Płaczliwy lament żałosnym koncentcm
W rzewne stosując treny z instrumentem.
Takowa postać i moja pokuta
Aza mi zmiękczy żelaznego Pluta.
Powiedz, którędy, Orfeuszu, droga
I jaki przystęp do tamtego boga,
Którędyś swojej szukał Eurydyki.
Nie ustraszą mnie przeraźliwe ryki
Ogromnych Gorgon, nie odrażą smrody
Letejskich jezior i styksowej wody;
Nie zlęknę się, nie, w Acheroncie szumu
I pójdę śmiele do onego promu,
W którym na niższe blade cienie światy
Z tej ziemie Charon przewozi brodaty.
Umilknie Cerber, gdy okrutną Scyllę
Deszczem rzewliwych łez moich rozkwilę:
Jeżeli w piersiach mięsne serca czują,
W mojej mnie dzisia przygodzie ratują,
Wrócą mi syna, wrócą ciało duszy;
Albo jeśli płacz tyrana nie ruszy,
Niech o mnie zamkną niecofnione wrota,
Dawszy tu koniec mojego żywota,
Ponurzywszy mnie w śmiertelnej kałuży;
Bo żyć po tobie niepodobna dłużej,
Wdzięczny Stefanie, i z tego terminu
Pójdę w przykłady miłości ku synu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz